Komentarze: 1
A ja się po prostu uśmiecham:)
A ja się po prostu uśmiecham:)
Podjęłam decyzję. O usunięciu się z życia człowieka. Nigdy nie powiem już nic. Drogi nie skrzyżują się, nie dam im możliwości. Nie dam nawet im za grosz nadziei. W końcu muszę wytrzymać tylko pięć dni. Potem nie będę widzieć. Nie będę się starać. Bo nie ma już po co. Moje uczucia nie były ważne, jego dla mnie już też nie. Pewne sprawy sprawiają niemożliwy do wytrzymania ból. Mam go dosyć. A ból dla samej idei nie będzie istnieć. Nigdy więcej. Nie żałuję tego, co zrobiłam. Otrzymałam odpowiedź, a raczej jej brak, który był bardziej wymowny.
Pieprzę Cię.
(...)na pewno czułeś kiedyś wielki strach
że oto mija twój najlepszy czas
bezradność zniosła cię na drugi plan
czekanie sprawia że gorzknieje cała słodycz w nas
ogromny zgrzyt znieczula nas na szept
tak trudno znaleźć drogę w ciepły sen
słowa zlewają się w fałszywy ton
gdy nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd
okłamali mnie z nadzieją że
uwierzyłam i przestanę chcieć
muszę leczyć się na ból i strach
gdzie jest człowiek który z siebie sam pokaże mi jak
kto pokaże mi jak ? (...)
Tak po prostu. Pogrązyć się w ciszę i choć raz nie myśleć. (Udawanie)
Bo ja przecież zawsze myślę.
Krzycząc skrycie, podnoszę głowę do słońca
Niesmiało uśmiecham się lekko do Ciebie (jak zwykle...)
Czekam na niestworzony gest pojednania
Patrzę z ironią (niemoc pokazania prawdziwych emocji)
Kwestia przypadku jest tu jak najbardziej na miejscu
Tylko co począć ze świadomością własnego zaprzepaszczania szans (czemu wyciągnąłeś znowu rękę!)
Spacer po oceanie szans, poruszając się jak ślepiec, niewidzący kłód znajdujących się na nim.
Siedziała. Jej łzy, spływając lekko słonym potokiem, wpadały do szklanki z herbatą. Niezrozumiałe uczucia kłębiły się w jej głowie. Chciała je pojąć, były za trudne. Po raz kolejny zaufała komuś. Powierzyła swoje myśli. Oczyściła swoją duszę, wykrzyczała całą złość na świat. A jednocześnie zdołała opisać piękno ciszy. Chciała wierzyć, że pomożesz jej. Powiedziała Ci to. Powiedziała, że jesteś dla niej ważny. Jako ktoś, kogo chciałaby mieć za przyjaciela. Tak bardzo przypominałeś. Nawet o tym nie wiesz.
Pokazałeś, że nic wcale nie jest w porządku. Bo stała sama wśród tłumu ludzi. Rozglądając się z poczuciem porażki w oczach. Ból pojawiał się w jej oczach coraz częściej. Ale oni nie widzieli… Nie potrafili zauważyć czającego się smutku. A ona ciągle się pogrążała. W ciemności swych myśli. Krzyczała milcząc. Wołała, błagała o wyciągnięcie ręki. Wysuwali ją. Ale nim zdołała się jej chwycić, cofali ją…
Zapalili światło. Wdarli się przemocą do jej świata. Zostawili po sobie szczątki jej marzeń. Rozbili szklaną kurtynę, która chroniła ją przez nimi.
A On nie odzywając się, odwrócił głowę. Udawał, że nie widzi. Zamykając usta i umysł zostawił ją samą.