Archiwum 04 maja 2004


maj 04 2004 Jestem...
Komentarze: 3

Kim jestem. Jestem człowiekiem. Zranionym. Który boi się tak naprawdę odkryć. Bo czy tak naprawdę kogoś obchodzą uczucia innych? Ludzie są egoistami, najpierw patrzą na własne dobro, a drugi człowiek w tym czasie dla niego zupełnie nie istnieje. Nie podoba mi się to. Kiedyś chciałam być tą, która to zmieni. Myślałam, że jak będę patrzeć na innych, pomagać, stawiać ich dobro na pierwszym miejscu, to będę się czuć lepiej. Nic bardziej mylnego. Ludzie wykorzystają, wycisną wszystko, co im potrzebne i porzucą w kąt, jak niepotrzebną marionetkę. Ale chcę nadal wierzyć, że są ludzie, którzy zasługują na nazwę Szlachetni. Którzy własne dobro potrafią łączyć z troską o innych. Chciałam kochać. Nie szukałam na siłę. Podał mi rękę. Uśmiechnął się. Popatrzył w oczy. Już wiedziałam. To był ten człowiek. Nikt nie wzbudzał we mnie czegoś takiego. A teraz? W moich oczach widać tylko gorycz, smutek, tęsknotę? A kiedyś była tam ufność, uczucie, chęć poznania. Ale ona była lepsza, prawda? Bo nie komplikowała. Od razu pokazała czego chce. Nie bawiła się w sentymenty. Bo była bezpośrednia, niezdobyta? Lubię ją. Ale to mnie przerasta momentami. To, że ona się patrzy w te oczy. To, że to o niej myśli przed snem. A ja mam tylko swoje wspomnienia, gorący kaloryfer, oliwkowe rękawiczki.

my_dreams : :
maj 04 2004 Ja...
Komentarze: 2

Ubarwianie życia. Przedstawienie sytuacji w przejaskrawiony sposób. Jego funkcjonowanie. Uważał, że nikt go nie rozumie. A ono rozumiało? Pozwalało wtopić się w otaczający go świat? Tak myślał. To była jego sprawa. Ona nie miała prawa się w nie mieszać. Dzisiaj to zrozumiała. On nie był dla niej. On nie był tym, kim kiedyś. Zmienił się. A może ona go nigdy nie znała? Przyjaciel. Myślała, że to coś dla niego znaczy, ale widocznie hierarchia wartości jest u niego zmienną. Nazywa teraz swych towarzyszy nierealności przyjaciółmi. Dlaczego? Bo smakują tego razem z nim? A ona. Udaje, że nie boli. Że dała sobie spokój. Że umie o nim zapomnieć. Nie umie. Choć chce. Bardzo chce. I cierpi. Chociaż nauczyła się już udawać. Wszyscy myślą, że zrozumiała. Powiedzieli nawet, że prawda boli. A skąd wy możecie wiedzieć, że on jej nie kocha! Wyjawił wam to? Podczas wspólnego spaceru, na który jej nie wzięliście? Bo ona przecież chce zapomnieć... A ona wówczas siedzi. Na brązowym krzesełku. Przy monitorze komputera. Wpatruje się w niego. Płacze. Nad tym, że on się teraz śmieje. Fałszywe relacje. A on mówił, że nikt się nie fatyguje żeby go poznać. A on? Szedł na łatwiznę. Nie chciał jej zrozumieć. Pogardzał nią? Nie rozumiał, była inna, więc nie warta chwili zastanowienia. Patrzyła w pustą, seledynową ścianę. Zastanawiała się, czemu on. Przecież to, co w nim ceniła, odeszło daleko. Prysnęło jak bańka mydlana. Nie było już tamtej osoby. Była obca, lecz posiadała jedną rzecz, niezmienną. Jej duszę. Patrzył na nią. Nie wiedział co ma o niej myśleć. Pomyślał więc, zaszufladkuje ją do osób banalnych. Takich, które nie umieją ze mną rozmawiać. Szkoda czasu przecież nad zastanowieniem się nad nią, nad jej uczuciami. Zdawała sobie z tego sprawę. Gdzie się podziała jego dusza...! Krzyczała, płakała, starała się zrozumieć. Nie potrafiła. Myślała ciągle, że to tylko maska. Łudziła się wstając co dzień. Spowodować jej upadek, chwilowe odsłonięcie oblicza. Gdy przeczytała to imię wtedy. Cieszyła się niedowierzając. Ale nie chodziło o nią. Teraz kręci głową ze zdenerwowaniem. Tyle myśli, tyle nocy, tyle snów i marzeń. Danych mu bez pokrycia. Za co? Za nic. Za samą obecność.

 

 

Ja.

 

my_dreams : :