Archiwum maj 2004, strona 1


maj 06 2004 Sentyment...
Komentarze: 3

Napisałam to jakiś czas temu. Może z sentymentu to wkleję...? Nie sądzę, żebym tak naprawdę kochała. Wolę wierzyć, że Miłość jest piękniejsza, że nie boli. Nie lubię używania słowa Miłość. Nie wiem dlaczego, ale nie lubię. Tak mi już zostało.

 

 

Kochała. Tak, że mocniej już sobie nie wyobrażała. Był jej słońcem, jej tęczą po deszczowym dniu. Dopóki nie spotkał ich. Zabrali jej go. Najważniejszą osobę, w jej krótkim życiu. Chciała być przy nim, czuć dotyk jego ręki, nigdy już jej nie puszczać. Cieszyć się jego wzrokiem, który, teraz to już wiedziała, nigdy nie był przeznaczony dla niej. Chciała zaistnieć w jego myślach, sprawić, aby chociaż przez krótką chwilę pomyślał o jej osobie. Ona za to, myślała cały czas. Analizowała każdy jego ruch, każde słowo wypowiedziane przypadkiem. Również nie kierowane do niej... Bolało. Ale starała się nie pokazać tego im, jemu. Zatrzymać to w sobie. Przestała potrafić. Popłakała się. Wszystko w niej pękło. Nie potrafiła już udawać, że wszystko jest w porządku. Oni też przestali być szczerzy. Nie zależało im? Wykorzystali i wyrzucili na śmietnik? Była pusta w środku. Wyssali z niej wszystkie emocje, opróżnili jej wnętrze ze wszystkich ważnych uczuć. A on? On im pomógł! Nie liczył się już z jej osobą, przestała być dla niego wartościowym partnerem. Jego duma. Zawyżone poczucie własnej wartości. Zmienił się. Strasznie. Nie widział tego, ale maska, którą przywdział była okropna. A może to nie była maska? Czyżby prawdziwa twarz? Nie, wciąż nie mogła w to uwierzyć. On? Nigdy, on nie był taki! Nie mógł być! Przecież.... Przecież ona go kochała! Wykrzyczała to słowo, miała dosyć duszenia go w sobie, chowając je wewnątrz swej duszy. Miała ochotę oznajmić to całemu światu.... Ale straciła ją. Bo przestało być ważne. Dopiero teraz zrozumiała, jak głupia była, oddając mu to, co miała najcenniejszego. Siebie. Swoje myśli, swoje marzenia, swoje sny. Swoją miłość... Wypaliła się przez niego, przestała wierzyć w bezinteresowne uczucie. Ale dlaczego nie wypowiedział choć jednego słowa na pożegnanie....

 

 

Ty.

 

my_dreams : :
maj 05 2004 Drugs...
Komentarze: 3

Zrujnowało jej życie. Popatrzył jej w oczy. Zmącone, nieprzytomne. Nie jego. Cały był inny. Obcy. Nie znany. Jak człowiek, który się zgubił. Ale on się z tym czuł dobrze. Jego oryginalność. Na pokaz? Taki sam jak inni? A może gorszy? Bo zakłamany. Inny, mający parę twarzy. Która prawdziwa? Ta dzisiejsza? Obrazek człowieka. Zrujnowanego. W swoim świecie zamkniętego. Co się z nim stało? Gdzie zagubił to piękne coś, co miał w środku? Co pokochała. To, wyróżniające go od innych. Tak czekała. Na każdy gest, spojrzenie. Widziała je przez moment. Nie chciała go jednak w tej chwili. Drwiący wzrok, mówiący:........... jestem wspaniały, żyję w tym kolorowym świecie. A Ty? A Ty nie wiesz co to jest........ Chciała go przytulić. Wbrew wszystkiemu. Wtulić się w niego. Nigdy już nie puścić. Bo... Kochała? Może. A może nie. Ale chciała. Nie dał jej tej szansy. Ale to ją przerosło. Roześmiany, niczym się nie przejmujący. Powinna go znienawidzić. Ale... Ale? Czy może być ale? Oczy. Jedyne takie na świecie. Przejmujące. W nich było coś innego. Prośba o pomoc? Pomyliła się w osądzie...? Nie wiedziała co zrobić. Chciała podejść. Powiedzieć jak małemu dziecku, że będzie dobrze. Ale pomyślała, jak ją ranił. Perfidnie, to wyglądało jak zemsta. Jego zemsta. Za co? Za uczucie? Przestała rozumieć. Nie mogła. Ale ciągle w głowie miała widok jego spojrzenia. Odebrało jej jego osobę. Jego myśli i uczucia. Zabrało go. Wciągnęło w grę iluzji i złudzeń. Pokazało fałszywy obraz w zwierciadle. Ogarniało wrażeniem nierealności i szczęściem, które przychodziło mu łatwo. Za łatwo. Dał się nabrać. Myślał, że stał się zwycięzcą. Przegrał. I dalej nie zdawał sobie z tego sprawy. Ranił. I nie wiedział, nie chciał widzieć. Ona dała za wygraną. Nie miała siły walczyć z rajem. Iluzorycznym, ale rajem. Krainą wiecznego szczęścia. Tylko co będzie, gdy on się obudzi? Będzie za późno? A może nie obudzi się z tego nigdy. Szczęście. Zabrało na zawsze. Najważniejszą i jedyną osobę.

 

 

Drugs.

 

my_dreams : :
maj 04 2004 Jestem...
Komentarze: 3

Kim jestem. Jestem człowiekiem. Zranionym. Który boi się tak naprawdę odkryć. Bo czy tak naprawdę kogoś obchodzą uczucia innych? Ludzie są egoistami, najpierw patrzą na własne dobro, a drugi człowiek w tym czasie dla niego zupełnie nie istnieje. Nie podoba mi się to. Kiedyś chciałam być tą, która to zmieni. Myślałam, że jak będę patrzeć na innych, pomagać, stawiać ich dobro na pierwszym miejscu, to będę się czuć lepiej. Nic bardziej mylnego. Ludzie wykorzystają, wycisną wszystko, co im potrzebne i porzucą w kąt, jak niepotrzebną marionetkę. Ale chcę nadal wierzyć, że są ludzie, którzy zasługują na nazwę Szlachetni. Którzy własne dobro potrafią łączyć z troską o innych. Chciałam kochać. Nie szukałam na siłę. Podał mi rękę. Uśmiechnął się. Popatrzył w oczy. Już wiedziałam. To był ten człowiek. Nikt nie wzbudzał we mnie czegoś takiego. A teraz? W moich oczach widać tylko gorycz, smutek, tęsknotę? A kiedyś była tam ufność, uczucie, chęć poznania. Ale ona była lepsza, prawda? Bo nie komplikowała. Od razu pokazała czego chce. Nie bawiła się w sentymenty. Bo była bezpośrednia, niezdobyta? Lubię ją. Ale to mnie przerasta momentami. To, że ona się patrzy w te oczy. To, że to o niej myśli przed snem. A ja mam tylko swoje wspomnienia, gorący kaloryfer, oliwkowe rękawiczki.

my_dreams : :
maj 04 2004 Ja...
Komentarze: 2

Ubarwianie życia. Przedstawienie sytuacji w przejaskrawiony sposób. Jego funkcjonowanie. Uważał, że nikt go nie rozumie. A ono rozumiało? Pozwalało wtopić się w otaczający go świat? Tak myślał. To była jego sprawa. Ona nie miała prawa się w nie mieszać. Dzisiaj to zrozumiała. On nie był dla niej. On nie był tym, kim kiedyś. Zmienił się. A może ona go nigdy nie znała? Przyjaciel. Myślała, że to coś dla niego znaczy, ale widocznie hierarchia wartości jest u niego zmienną. Nazywa teraz swych towarzyszy nierealności przyjaciółmi. Dlaczego? Bo smakują tego razem z nim? A ona. Udaje, że nie boli. Że dała sobie spokój. Że umie o nim zapomnieć. Nie umie. Choć chce. Bardzo chce. I cierpi. Chociaż nauczyła się już udawać. Wszyscy myślą, że zrozumiała. Powiedzieli nawet, że prawda boli. A skąd wy możecie wiedzieć, że on jej nie kocha! Wyjawił wam to? Podczas wspólnego spaceru, na który jej nie wzięliście? Bo ona przecież chce zapomnieć... A ona wówczas siedzi. Na brązowym krzesełku. Przy monitorze komputera. Wpatruje się w niego. Płacze. Nad tym, że on się teraz śmieje. Fałszywe relacje. A on mówił, że nikt się nie fatyguje żeby go poznać. A on? Szedł na łatwiznę. Nie chciał jej zrozumieć. Pogardzał nią? Nie rozumiał, była inna, więc nie warta chwili zastanowienia. Patrzyła w pustą, seledynową ścianę. Zastanawiała się, czemu on. Przecież to, co w nim ceniła, odeszło daleko. Prysnęło jak bańka mydlana. Nie było już tamtej osoby. Była obca, lecz posiadała jedną rzecz, niezmienną. Jej duszę. Patrzył na nią. Nie wiedział co ma o niej myśleć. Pomyślał więc, zaszufladkuje ją do osób banalnych. Takich, które nie umieją ze mną rozmawiać. Szkoda czasu przecież nad zastanowieniem się nad nią, nad jej uczuciami. Zdawała sobie z tego sprawę. Gdzie się podziała jego dusza...! Krzyczała, płakała, starała się zrozumieć. Nie potrafiła. Myślała ciągle, że to tylko maska. Łudziła się wstając co dzień. Spowodować jej upadek, chwilowe odsłonięcie oblicza. Gdy przeczytała to imię wtedy. Cieszyła się niedowierzając. Ale nie chodziło o nią. Teraz kręci głową ze zdenerwowaniem. Tyle myśli, tyle nocy, tyle snów i marzeń. Danych mu bez pokrycia. Za co? Za nic. Za samą obecność.

 

 

Ja.

 

my_dreams : :